Wzruszające opowieści o walce z niepłodnością
Jedna z pacjentek InviMed w Katowicach – Karolina – podzieliła się swoją historią i przeżyciami związanymi z leczeniem niepłodności w książce Joanny Przetakiewicz „Nie bałam się o tym rozmawiać”. Przeczytajcie, jak doszło do tej niezwykłej współpracy i jaki jest finał tej historii.
Mam na imię Kasia, a mój mąż – Jarek. Ja mam 35 lat, mąż 39. Od 4 miesięcy jesteś rodzicami wspaniałej córeczki Helenki. Postanowiłam opowiedzieć naszą historię związaną z in vitro i walką o upragnione dziecko, aby pokazać, że warto zaufać dobrym lekarzom, nawet wtedy, gdy wydaje się, że już nic nie pomoże. O dziecko staraliśmy się od 2012 roku. Udało się w 2020 – dzięki in vitro.
Mam na imię Asia, a mój mąż Łukasz. Ja mam 30 lat, mąż 35. Od trzech lat jesteśmy szczęśliwymi rodzicami wspaniałego chłopczyka, któremu nadaliśmy imię Jakub. Postanowiłam opowiedzieć naszą historię związaną z in vitro i walką o upragnionego potomka. Wierzę, że nasza historia zainspiruje wiele par, które były w sytuacji podobnej do naszej, do podjęcia leczenia w najlepszym możliwym do tego miejscu.
Za każdym razem, kiedy wyjeżdżamy do Olsztyna, do rodziny męża, niemalże wychodzę z siebie. Sama myśl o spotkaniu z nimi wyprowadza mnie z równowagi. Zawsze szukam pretekstu, żeby tam nie jechać – grypa, szkolenie, urodziny koleżanki, etc.
Nazywam się Aneta i od trzech lat jestem mamą małej Oli. Długo wahałam się, czy opowiedzieć moją historię, historię mojego szczęścia bowiem nie byłoby ono możliwe, gdyby nie adopcja komórki jajowej. Myślę jednak, że w tym wypadku nie droga, ale cel był najważniejszy – zostać mamą!
Patrzę na nią i wciąż nie mogę uwierzyć, że JEST. Jest moja. Jest moim największym i najpiękniejszym skarbem. Leży spokojnie w łóżeczku, wyciąga malutkie rączki, otwiera oczka, robi zabawne minki, a ja zastanawiam się, czy już mnie widzi i czy czuje, że jestem jej mamą. Łzy szczęścia spadają po policzkach. Takich momentów jest dużo, mimo że jesteśmy razem niespełna miesiąc. Tej radości często jednak towarzyszy bolesne wspomnienie pustki, którą poczułam dwa lata temu, gdy dowiedziałam się, że mogę nigdy nie mieć dziecka. Teraz, tuląc ją w...
Na imię mam Agata, mam 32 lata, rok temu zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi.
Zaczęło się chwilę po moich 33. urodzinach. Ni stąd, ni zowąd zaczęłam przybierać na wadze. Kiedy przestałam dopinać się w ulubione jeansy, przeszłam na ostrą dietę. Zaczęłam zwracać uwagę na to co jadłam. Byłam zaniepokojona.
Kiedy poznałam Rafała nie od razu wiedziałam, że będzie ojcem moich dzieci. Trochę niezdarny, odrobinę za głośny, choć bardzo czarujący. Spodobałam mu się i bardzo zabiegał o moje względy. Jak dla mnie był „samcem beta”. Nie miał w sobie tego pierwiastka alfa, który zawsze przyciągał mnie do mężczyzn. Jednak zdobył moje serce – wychowaniem, kulturą osobistą, poczuciem humoru i troską o mnie. Z dnia na dzień coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że chciałabym urodzić mu dziecko.
Nasza historia starań o dzidziusia zaczęła się w styczniu 2017 r. To było jak postanowienie noworoczne… W tym roku będziemy mieli dziecko! Niestety z miesiąca na miesiąc, kiedy okazywało się, że nie jestem w ciąży, przychodził smutek i łzy. Przez cały rok tłumaczyliśmy sobie, że w kolejnym miesiącu na pewno się uda.